W kapitalnym stylu białczanie przywitali się z nowym sezonem ligowym. Podopieczni Adama Krupeckiego pokonali na własnym terenie Wicher Staw, wbijając przyjezdnym aż 7 bramek, nie tracąc przy tym żadnej. Świetna dyspozycja naszych zawodników napawa sporym optymizmem przed kolejnymi zmaganiami.
Pierwsza połowa - KS Białcz 4:0 Wicher Staw
Na ławce trenerskiej tego dnia zadebiutował nowy szkoleniowiec Adam Krupecki, który przez miesiąc czasu solidnie przygotowywał zespół do rozgrywek. W wyjściowym składzie nie zabrakło niespodzianek w porównaniu do minionego sezonu. Od pierwszych minut na prawym skrzydle zagrał Konrad Kowalski, zaś na lewym boku defensywy wystąpił Sebastian Mularski. Z obrony do środka pomocy przesunięty został mający za sobą największy bagaż piłkarskich doświadczeń, Damian Karbowiak.
Przed meczem nic nie wskazywało na to, iż obejrzymy jednostronne widowisko, jednak już od pierwszych minut piłkarze KS Białcz wykazali się nadzwyczajnym brakiem litości dla przeciwników. Strzelane w ekspresowym tempie rozpoczął Przemek Stojanowski, który najpierw trafił do siatki rywala po dokładnym podaniu od Mateusza Pulkowskiego, zaś chwilę później wykorzystał jedenastkę po faulu na Bartku Wesołowski. Na zdobycie dwóch goli najlepszy strzelec rundy wiosennej poprzednich rozgrywek potrzebował zaledwie dwóch minut. Warto dodać, iż drugi gol był jubileuszowym, 50 trafieniem w historii KS Białcz.
Goście szybko zareagowali na zaistniałą sytuację, dokonując pierwszej zmiany już w 20 minucie. Na nic jednak zdały im się te manewry, ponieważ 15 minut później padły kolejne dwie bramki. Tym razem skutecznością popisał się Bartłomiej Wesołowski, który zdobył gola po bezpośrednim uderzeniu z rzutu wolnego. Bartek był również autorem trafienia numer cztery, przy którym obsłużył go Mateusz Pulkowski.
Tuż przed przerwą po niefortunnym faulu kontuzji stawu skokowego doznał Przemek Stojanowski, który niestety musiał na tym etapie zakończyć swoje zawody. Uraz jakiego doznał najprawdopodobniej wykluczy go z kolejnego spotkana. Na boisku w jego miejsce zameldował się grający z numerem 96, Sławek Wesołowski.
Druga połowa - KS Białcz 7:0 Wicher Staw
Początek drugiej połowy był odzwierciedleniem tego czego byliśmy świadkami w pierwszych 45 minutach meczu. Białczanie od początku ruszyli na słaniających się po solidnych ciosach z pierwszej serii przeciwników. Bliski podwyższenia rezultatu był Konrad Kowalski, jednak piłka po jego strzale trafiła tylko w konstrukcję bramki, a konkretnie w słupek. Chwilę później Konrad opuścił boisko, a jego zmiennikiem był głodny gry Jakub Pęcak. Kolejna roszada nastąpiła pięć minut później, ze środka pola na ławkę rezerwowych udał się Konrad Kulik, a w odwrotną stronę powędrował Sebastian Baran.
W 54 minucie sędzia po raz pierwszy i ostatni w tym spotkaniu sięgnął głębiej do kieszonki. Żółtą kartkę za nieprzemyślany, brutalny atak na Sławku Wesołowskim obejrzał zawodnik przyjezdnych, Michał Piórowski. Bezradny Wicher nie odnalazł złotego środka w kolejnej zmianie, albowiem po jej dokonaniu wynik wzrósł do pięciu bramek. Zamieszanie w polu karnym bezwzględnie wykorzystał Kuba Pęcak, który przyczaił się tuż za plecami obrońców. KS Białcz nie osiadł na laurach i w dalszym ciągu nacierał na przeciwnika. Nieuchwytny za sprawą swojej szybkości Bartek Wesołowski, drugi raz w tym meczu został powalony w szesnastce. Na wapnie futbolówkę ustawił Damian Karbowiak i chwilę później po precyzyjnym strzale fetował wraz z drużyną szóste trafienie.
Wysoki wynik wprowadził nieco rozluźnienia u niektórych piłkarzy w zielonych strojach. Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź piłkarzy Stawu, którzy pod wpływem zaistniałej sytuacji stworzył sobie kilka dogodnych okazji, jednak doskonale grająca defensywa KS Białcz, stworzyła tego dnia monolit nie do przejścia.
Trener tak jak obiecał przed meczem, dał szansę gry wszystkim zawodnikom. Do boju na ostatnie kilkanaście minut posłani zostali: Rafał Kamiński, Bartosz Czarnodolski oraz Łukasz Wesołowski, zaś na odpoczynek udali się: Mateusz Pulkowski, Damian Karbowiak i Sebastian Mularski. Ostatni z wymienionych zmuszony był do opuszczenia boiska na wskutek urazu jakiego nabawił się podczas gry.
Kiedy wydawać by się mogło, że wynik jest już sprawą zamkniętą jeszcze jedną bramkę dorzucił Bartek Wesołowski, kompletując tym samym pierwszego hattricka od poczęcia klubu. Mecz ostatecznie zakończył się rezultatem 7:0, co bez dwóch zdań wzbudza spory podziw.
Zawodnicy odważnie stawili czoła przeciwnikom, dyktując od pierwszych, do ostatnich minut swoje warunki gry, co widać po końcowym wyniku. Defensywa dyrygowana przez kapitana Wojtka Mularskiego była dziś niezastąpiona, również gra w środku ożywiona przez Damiana Karbowiaka wyglądała pozytywnie, a jeśli chodzi o ofensywę, można by rzec iż w końcu zagrało wszystko jak trzeba. Kawał solidnej roboty wykonali również zmiennicy, którzy nie obniżyli, a nawet podnieśli jakość zespołu. Każdy włożył w to zwycięstwo spory wkład, dlatego dziękujemy wszystkim za walkę. Podziękowania kierujemy również w stronę naszego trenera, który bardzo dobrze wpasował się do drużyny i zyskał zaufanie wśród piłkarzy.
Sławomir Wesołowski