W meczu 2 kolejki Żagańskiej klasy B, Raptus Dzikowice w wietrzne i deszczowe niedzielne popołudnie na własnym obiekcie podejmował drużynę Garbarni Leszno Górne. Według prognoz spotkanie miało być wyrównane, emocjonujące i miało paść w nim wiele bramek. O godzinie 16:00 sędzia tego spotkania rozpoczął zawody. Już od początku Raptus próbował pokazać rywalom, że nie czuje do nich żadnego respectu i chce odnieść pierwsze zwycięstwo w sezonie. Już w 5 minucie ładną akcję rozprowadzili Czajka i P. Urbaniak, który próbował uderzenia z dystansu, to jednak zatrzymało się bardzo pewnie w rękawicach bramkarza. Już w następnej akcji swoich sił spróbował Hołowczak, jego uderzenie z 25 metrów powędrowało jednak ponad łapaczem. 15 minuta spotkania to tym razem doskonała okazja A. Urbaniaka, który wywalczył sobie sytuację sam na sam z bramkarzem przyjezdnych, jego uderzenie minęło jednak nieznacznie słupek i nie znalazło drogi do bramki. W 20 minucie spotkania pierwszy poważny błąd popełniła defensywa Raptusa doprowadzając do sytuacji, w której zawodnik gości wyszedł oko w oko z Kuźmiakiem, ten jednak zachował zimną krew i na spółkę z Brzeźniakiem zażegnał niebezpieczeństwo. Po tej sytuacji drużyna z Leszna nie stworzyła sobie już dogodnych akcji, a Raptus za wszelką cenę próbował wykorzystać sprzyjający wiatr, jednak futbolówka za żadną cenę nie chciał trafić do bramki gości. Najpierw w 30 minucie dobrej sytuacji nie wykorzystał Kuśmierek, będąc w sytuacji praktycznie sam na sam z bramkarzem przestrzelił piłkę wysoko nad bramką, chwilę później strzału z dystansu spróbował Żuberek, uderzył mocno, celnie jednak w sam środek bramki i bramkarz nie miał z tym żadnych kłopotów. W 40 minucie spotkania, prawą strona boiska popędził Kuśmierek, zagrał futbolówkę przed pole karne wprost do nabiegającego A.Urbaniaka, który jednak nieczysto trafił w futbolówkę, która powędrowała daleko w pole uprawne znajdujące się za boiskiem. Swoich sił przed końcem pierwszej części gry próbowali Michał Antczak, który mocno uderzył piłkę z rzutu wolnego, jednak znów w sam środek bramki, Hołowczak i Czajka również mieli dobre sytuacje jednak ich uderzenia mijały nieznacznie bramkę. Do przerwy wynik bezbramkowy.
Druga część spotkania rozpoczęła się od mocnego ciosu piłkarzy z Dzikowic, w 50 minucie gry piłkę na prawą stronę rozprowadził Czajka, ta trafiła do P. Urbaniaka, ten z kolei podał piłkę wzdłuż bramki wykładając bratu, Adrianowi piłkę na pustą bramkę, ten tylko dopełnił formalności i Raptus mógł cieszyć się z prowadzenia. Po tej bramce gra nieco się uspokoiła a piłka odbijała się głównie w środkowej części boiska, gdzie doskonale tego dnia radzili sobie Hołowczak i Czajka. Raptus tego dnia sprawiał dużo lepsze wrażenie, panował bezapelacyjnie w każdej części boiska. Garbarnia w drugiej części gry mogła sobie pozwolić jedynie na dwa uderzenia z rzutów wolnych i jedno z dystansu, które poszybowało minimalnie nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Kuźmiaka. W 65 minucie potężną bombą z dystansu zaimponował Czajka, jednak jeszcze lepszą paradą, godną bramkarzy największej klasy popisał się bramkarz gości. W 70 minucie gry niewiele brakowało a Garbarnia straciła by kuriozalną bramkę. Długą piłkę rozegrał Czwałga, ta trafiła pod nogi bramkarza, którzy znajdował się poza "szesnastką" i nie trafił w piłkę, dobiegł do niej zawodnik gości i kopnął mocno w A. Urbaniaka, odbita od niego piłka minęła jednak nieznacznie słupek i bramki nie było. Mniej-więcej w 78 minucie spotkania znów kapitalnym podaniem do brata zaimponował P. Urbaniak, Adrian przyjął piłkę, zauważył wychodzącego bramkarza i z 16 metrów kapitalnie lobnął bramkarza z Leszna Górnego. Po tej sytuacji Raptus nie cofnął się ani na krok, szukał sobie następnych okazji. Chęć zdobycia gola została doceniona i w 85 minucie po wyrzucie z autu bramkę głową do siatki skierował Amadeusz Hołowczak ustalając wynik spotkania na 3:0.