Derby rządzą się swoimi prawami, ale wygrać powinniśmy bez problemu. Przemawiał za nami atut boiska, kibiców i miejsce w tabeli, a jednak ... 2:3 wynik kończący tą rywalizację. I cóż powiedzieć wszystko było przeciwne naszej drużynie w tym feralnym dniu. Mecz rozpoczął się od wzajemnego badania sił, ale był mimo wszystko bardzo otwarty. Każda ze stron miała swoje sytuacje choć nie było żadnej klarownej. Taka dynamiczna gra toczyła się do 29' kiedy to dośrodkowanie w pole karne zamieniło się w ... karny. Nasz młody kolega, Patryk Rudnicki, nierozważnie i chyba w przypływie emocji odbił piłkę ręką. Jedenastkę pewnie wykorzystał Krystian Borodo. Radość gości nie trwała jednak długo, bo parę minut później sędzia dyktuje karnego w drugą stronę, dla przypomnienia drugi w meczu. Niestety bardzo wyraźnie przestrzelił Tomek Sarnecki. Nasz etatowy wykonawca Tomek Kobita był tego dnia nieobecny, a nie było to jedyne osłabienie tego dnia. Pozostali to Przemek Kowalewicz i Maciek Duchnowski. Pierwsza połowa kończy się wynikiem 0:1.
W drugiej stroną przeważającą był Raduszec. Spokojna gra i zabójcze kontry, które jak rasowy kat wykorzystywał Konrad Krause. Jego dwa huraganowe wyjścia i dwa prawie identyczne gole dały nam prowadzenie. A mogło być zupełnie różowo a Konrad bezwzględnie MVP meczu gdyby wykorzystał kolejnego karnego dla Raduszca. Trzeci karny w meczu okazał się ponownie zmarnowaną szansą. Konrad tym razem trafił w bramkę ale na wysokości zadania stanął bramkarz przyjezdnych. Warto zaznaczyć, że w tym momencie wynik brzmiałby 4:1 i sądzę, że na tym emocje by się zakończyły. Goście mając wynik w kontakcie i widząc wyczyny strzelców "jedenastek" z Raduszca poczuli krew. Zaatakowali ze zdwojoną siłą, a że to tylko im sprzyjało szczęście to doprowadzili w 82 minucie do remisu. Strzelcem bramki Darek Sadowski, który uderzył w kierunku bramki z odległości około 25 metrów. Piłka niestety podskoczyła na "kępie" i przeskoczyła interweniującego Piotra Konopko. Na koniec kiedy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, nasz prawy obrońca Remik Magdziak znalazł się z lewej strony i nie wiedzieć czemu wyciął w narożniku pola karnego jednego z zawodników Wężysk, mimo iż wydawało się, że sytuacja jest opanowana i nie było bezpośredniego zagrożenia. Do karnego, czwarty w meczu zaznaczam, podszedł ponownie Krystian Borodo. Tym razem nasz keeper stanął na wysokości zadania, wyczuł strzelającego ale był bezradny wobec dobitki Kacpra Magdziaka.
Ciężko się pisze i śpi po takim meczu kiedy oddajemy wygrany mecz w derbowym spotkaniu. Pozostaje tylko nadzieja, że w meczach z Czarnowem, Cybinką i Żenichowem zgarniemy całe pule punktowe.