Kolejny weekend piłkarski za nami. Niestety mocny rywal w Starym Raduszcu odebrał nam punkty. Wynik 2:5 nie odzwierciedla niestety układu sił na boisku, a działo się naprawdę wiele, zarówno pod jedną jak i drugą bramką. Od pierwszych minut to Kruszywo dyktowało ton w grze a szybkim efektem był gol Piotra Magdziaka z 25 metrów. Wykorzystał bardzo skrupulatnie błąd w ustawieniu bramkarza gości. Założeniem na dalszą grę byla szybka następna bramka aby uspokoić gości oraz przede wszystkim swoja grę. Ta sztuka wyszłaby po idealnie rozegranym wolnym przez "Kowala" Kowalewicza i główce Bartosza Zaborowicza, kiedy z linii bramkowej, a może i za niej, wybijał obrońca Sparty. Czego nie potrafiliśmy wykorzystać, starą piłkarską prawdą, zemściło się. W 31' tracimy bramkę. do końca pierwszej połowy gra była wyrównana a swoje szanse zmarnowali i jedni i drudzy. W drugiej połowie gra zrobiła się bardziej otwarta, zrobiło się więcej miejsca między formacjami przez to dochodziło co chwilę do sytuacji bramkowych. Na nieszczęście Kruszywa goście przełamali pierwsi niemoc strzelecką, mimo to Raduszec miał kilka sytuacji aby wyrównać i a później wyjść na prowadzenie. Za każdym razem przeszkodą nie do pokonania okazywał się bramkarz Sparty. Od 76 minuty rozpoczął się dramat, w ciągu 7 minut tracimy 3 bramki, totalne rozprężenie i brak koncentracji. Jedyną bramkę w drugiej połowie zmniejszając rozmiary porażki strzelił Kacper Rzęsa, który dostał idealne podanie od Maćka Duchnowskiego.
Po meczach z Alfą i Spartą możemy czuć olbrzymi niedosyt, w jednym i drugim przypadku mieliśmy mecz w swoich rękach prowadząc i za każdym razem przydarzał się "krótki" okres dekoncentracji. Jednak chłopaki z Raduszca to twardzi zawodnicy, którzy wiedzą jak grać w piłkę i takie historie, jestem pewny, nie będą miały już miejsca.